Adoracja dla chorych
Uzdrowienie serca przez Słowo Boże
W drodze do Emaus – 1
To Jezus, to Jezus – staje pośród nas!
Boży Syn, królów Król – Bóg, Najwyższy Pan.
To Jezus, to Jezus – żywy pośród nas!
Wychwalaj Go, wysławiaj Go – oddaj Jemu cześć!
To Jezus, to Jezus – Dawca wszelkich łask!
Dziękuj Mu, uwielbij Go – wyśpiewaj chwały pieśń.
Jezus jest tu, wierzymy w Jego obecność z nami teraz, przed chwilą przyjęliśmy Go, zjednoczyliśmy się z samym Żywym i Prawdziwym Bogiem, a teraz adorujemy Go w Najświętszym Sakramencie – czyż nie jest to największy cud jaki nas dzisiaj spotkał? W krótkiej modlitwie zatrzymaj się na tym cudzie, uwierz, że to się dzieje i dziękuj Mu za to…
Powietrzem dla mnie jest (2x)
Obecność Twoja Święta w sercu mym.
Bez Ciebie – nie mogę już żyć,
dla Ciebie me – serce chce bić (2x)
Pójdziemy o krok dalej – wierzymy w Jego obecność w Eucharystii – spróbujmy uwierzyć, że Bóg jest obecny także w Słowie Pisma Świętego. Nie oczekujmy żadnych spektakularnych wydarzeń. Nie czekajmy, że jakoś nadzwyczajnie się nam objawi, nie bądźmy jak uczeni w Piśmie i Faryzeusze, którzy domagali się znaku. Największe uzdrowienia dzieją się w sercach ludzkich. Jezus kiedy uzdrawiał – zawsze najpierw leczył duszę i serce. Ciało jest ważne, ale nie najważniejsze, tak jak zdrowie jest ważne ale nie najważniejsze…
W codziennej modlitwie „Ojcze nasz…” prosimy: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Tymczasem w Liturgii Kościoła na każdy dzień dostajemy nowe Słowo Boże. Każdego dnia jest nam dane inne Słowo, które aby mogło leczyć, musi być regularnie przyjmowane. Musi być powszednie i dobre jak chleb. I tak jak manna na pustyni była dana tylko na jeden dzień, każdego dnia mamy daną inną łaskę. Czy z niej korzystamy? Przez chwilę módlmy się, abyśmy nie marnowali tych łask, aby na co dzień Boże Słowo było dla nas jak chleb powszedni…
Powszednim chlebem mym (2x)
Twe żywe słowo dane mi dziś.
Bez Ciebie – nie mogę już żyć,
dla Ciebie me – serce chce bić (2x)
Na drodze naszych adoracji będziemy przez pewien czas pochylać się nad znanym wydarzeniem ewangelicznym, w którym na drodze do Emaus uczniowie spotykają Jezusa i nie poznają Go. On zaś wyjaśnia im Pisma i łamie dla nich chleb. W ich sercach dokonuje się uzdrowienie, obolałe serca topią się i zaczynają pałać Miłością.
Łukasz wymienia z imienia tylko jednego ucznia, Kleofasa. Spróbujmy więc na czas adoracji i rozmyślania – wcielić się w postać drugiego ucznia. Wyobraźmy sobie siebie na tej drodze… Pomyślmy, że i moje serce także Jezus uzdrawia, aby i ono zaczęło pałać…
Idźmy więc drogą z Kleofasem, rozważając słowa ewangelii wg św. Łukasza z rozdziału 24:
Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. (Łk 24,13-16)
Dwóch obolałych ludzi spotkało się i obarczało siebie swoim bólem. Nie byli w stanie pomóc ani sobie ani drugiemu, ponieważ żyli w bólu, zamknięci w swoim świecie cierpienia. Byli tak bardzo skupieni na sobie i swojej chorobie serca, że nie dostrzegli Jezusa, który towarzyszy im, kiedy oni trwają w bólu. Uciekają z tętniącej życiem i położonej na wzgórzu Jerozolimy – do cichego, położonego w dolinie Emaus. W swoim bólu schodzą w dół i nie umieją zobaczyć Boga idącego z nimi.
W chwili modlitwy zaproś Jezusa do swojego bólu i do tych spraw, z którymi się zmagasz… może znajdziesz w swojej historii takie bolesne chwile, w których nie rozpoznałeś Jezusa pomimo, że On był z tobą, w samym centrum twojego cierpienia… dopuść Miłującego Boga do tych miejsc, których może się wstydzisz przed samym sobą, które chcesz wyprzeć z pamięci, które tak bardzo przysłaniają ci widzenie świata…
Jezu wejdź do mego serca, z łaską Twoją wejdź,
Jezu wejdź do mego serca – bardzo potrzebuję Cię (powtarzamy)
On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». (Łk 24,17-24)
Uczniowie potrzebowali osoby trzeciej, która wysłuchałaby ich nie raniąc, nie oceniając, nie podając gotowych rozwiązań… Jezus nie wchodzi na siłę w ich świat, nie ujawnia przed nimi Prawdy, chociaż ją zna. Zadaje pytanie, które otwiera ich na świadome spotkanie z własnym bólem. Mówią o tym co się wydarzyło w Jerozolimie w tych dniach, ale najważniejsze jest to, że mówią co się wydarzyło w nich. Przyznają się do źródła swojego bólu: „a myśmy się spodziewali”. Zostawili wszystko i przez 3 lata szli za Nim, bo On był potężny w czynie i słowie. W ich odczuciu wszystkie nadzieje, które z Nim wiązali przepadły, Jezus ich zawiódł…
Nie byli jeszcze w stanie popatrzeć na siebie z innej perspektywy. Dokoła nich było życie, od którego oni uciekali. Obok szedł żywy Pan, o którym oni rano od kobiet słyszeli już, że zmartwychwstał. Nie potrafili jeszcze tej prawdy przyjąć, uwierzyć w to. Rozgoryczenie spowodowało, że opuszczali wielką Jerozolimę dla małego Emaus. Czy my także nie wycofujemy się z życia? Kiedy jesteśmy jak naczynie szczelnie zamknięci, to nawet ulewa łask nie jest w stanie tego naczynia otworzyć. Łaski przepływają obok, a my ich nie zauważamy, nasze oczy serca są na uwięzi. Czy nie potrzebujemy kogoś, kto wyprowadzi nas z zastygłych schematów pojmowania rzeczywistości? Może widzimy tylko jedną stronę medalu i nie mamy pojęcia, że jest jeszcze druga? W naszych cierpieniach także potrzebujemy osoby, która potrafi słuchać. Tą osobą jest Jezus na modlitwie, ale tą osobą, którą posyła nam niejednokrotnie Jezus jest kierownik duchowy, spowiednik, który uczy nas słuchać siebie samego.
Prośmy Jezusa, aby położył dłoń na naszych oczach, aby spadły z nich łuski niewiary, zgorzknienia, rozgoryczenia, które zamyka nas w bólu:
Dotknij Panie moich oczu, abym przejrzał, abym przejrzał,
Dotknij Panie moich warg, abym przemówił – z uwielbieniem.
Dotknij Panie mego serca i oczyść je, ( oczyść je Panie,)
Niech Twój Święty Duch dziś ogarnia mnie (powtarzamy)
Na to On rzekł do nich: «O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» (Łk 24,25-32)
Wszystko diametralnie się zmienia, kiedy w miejsce ich ludzkiego, zranionego i połamanego słowa, pojawiło się Słowo Pisma. Pojawił się głęboki oddech ulgi i zdolność, aby usłyszeć Jezusa. On, który znał Prawdę, nie narzuca jej uczniom, ale posługuje się Słowami Pisma, które uczniowie tyle razy słyszeli i tak dobrze znali. Aby Słowo Boże mogło ich uleczyć, potrzeba było cierpliwego słuchania i wolności, w której uczniowie sami odkryli, że tam gdzie widzieli tylko śmierć było życie. Teraz, kiedy sami zostali wysłuchani, pojawiła się przestrzeń, która uczyniła ich zdolnymi do słuchania. Teraz dopiero Słowa Pisma sprawiają, że ich serca zapałały, choć oni będąc w drodze jeszcze tego sobie nie uświadomili.
I my też mamy oczy, które nie widzą, mamy uszy, które nie słyszą. Ale tak jak niewidomego z Betsaidy Jezus nie uzdrowił od razu, ale stopniowo – w kolejnych etapach przywrócił mu pełne widzenie – tak i u nas nie dokona się to natychmiast. Potrzebujemy przejść swoją jedyną i niepowtarzalną drogę. Ziarno Słowa kiełkuje i dojrzewa pomału i nie zawsze musimy to widzieć. Często jego wzrost jest zakryty przed naszymi oczami. Ileż razy nie rozumiemy Słów Pisma. Ileż razy znane i od zawsze słyszane Słowo Boże nic do nas nie mówi. Nasze uszy słuchają i nie słyszą, bo serce jest zajęte przez ludzkie słowa. Potrzebujemy oczyścić serce, aby mogło przyjąć inne, żywe i prawdziwe Słowo. Do tego na naszej drodze w kolejnych adoracjach będziemy podążali, ale już dziś dziękujmy, za to uzdrowienie, które się zaczęło, choć może jeszcze tego nie widzimy:
Tyś jest mój Bóg, uzdrawiasz mnie, Ty jesteś mym lekarzem (2x)
Niech Twoje Słowo uleczy rany me, Ty jesteś mym lekarzem
Jam jest twój Bóg, uzdrawiam cię, Ja jestem twym lekarzem (2x)
Niech moje Słowo uleczy rany twe, Ja jestem twym lekarzem
Jezus zanim połamał chleb, odmówił błogosławieństwo. Kiedy za chwilę Kapłan będzie nas błogosławił – otwórz się na moc tego błogosławieństwa. Niech ono przenika cię tak, abyś i ty mógł błogosławić innych, nie swoja mocą – ale Jego. Już teraz zaproś do swojego domu Jezusa. Tak jak On przygotował dla nas mieszkanie w Niebie, tak i my przygotujmy już dzisiaj nasz dom dla Niego. Niech On będzie w nim Panem i Królem, niech wszyscy, którzy będą przychodzić do naszych domów odczuwają w nim Jego Obecność… niech w naszych domach nigdy nie będzie złych słów, które ranią, niech nie będzie przekleństw, które zabijają, a tylko Jego błogosławieństwo.
Módl się, abyś nie wychodził stąd sam – ale z Nim – abyś zaniósł Go do najbliższych, abyś ich błogosławił…
………………
…błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem…
Niech cię Pan błogosławi i strzeże, niech Ci Pan swój pokój da
Miłość niech rozpala serce me, teraz i na każdy dzień (powtarzamy)
Opracowała: Maria Owsiak