Po procesji Bożego Ciała

 

Refleksje po procesji Bożego Ciała

 

W tym roku procesja Bożego Ciała była dla mnie szczególna. Na ostatnim odcinku znalazłam się tuż za Księdzem niosącym monstrancję z Eucharystią. Miałam odczucie, jakbym była z Jezusem prawie pod „jednym dachem” (tzn. pod baldachimem). W tym krótkim czasie bardzo dużo się dla mnie wydarzyło. Potem uświadomiłam sobie, że wszystko zaczęło się ponad miesiąc temu, kiedy miałam szczęście być z mężem w Ziemi Świętej, na pielgrzymce dla niepełnosprawnych, zorganizowanej i prowadzonej przez biskupa Grzegorza Rysia.

Pielgrzymowaliśmy z Galilei do Jerozolimy z żywym Jezusem, który prowadził nas przez Słowa Pisma. Była to szkoła w drodze, która na procesji Bożego Ciała, znów we mnie odżyła. Biskup, który na drodze pielgrzymki wyjaśniał nam Pismo i łamał dla nas Chleb, już na samym początku podzielił się z nami swoim niedawnym odkryciem. Powiedział, że przez całe lata, on sam, tak jak i wszyscy przewodnicy pielgrzymek, popełniają zasadniczy błąd, kiedy mówią o Jezusie w czasie przeszłym. Tymczasem wszystkie wydarzenia dzieją się teraz.  Jezus był i ciągle jest z nami żywy i prawdziwy w czasie teraźniejszym… To co mówimy o Jezusie, dzieje się dzisiaj – On cały czas rodzi się i naucza, uzdrawia i uwalnia, umiera i zmartwychwstaje… Ta świadomość zmieniła dla mnie całe przeżywanie pielgrzymki, ale i dalszego życia. Nic już odtąd nie jest takie samo.

Na procesji Bożego Ciała czułam się jak uczeń w szkole, tyle, że szkoła ta była i jest w drodze. Idąc za Jezusem ulicami „mojej Galilei”, słuchałam jak uczy mnie przez Słowa Ewangelii przy czterech ołtarzach. Już przy pierwszym ołtarzu przeniosłam się do Jerozolimy, do Wieczernika, w którym tak niedawno byłam i mogłam przez prawie godzinę się tam modlić. Nie chodzi o to, że wspominałam wydarzenie z przeszłości – ale wszystko co było w Wieczerniku, działo się w czasie teraźniejszym, w moim teraz… Na procesji, przez Ewangelię czytaną przy pierwszym ołtarzu (Mt 26,17-19.26-29), zrozumiałam, że Jezus nie poszedł z uczniami do Wieczernika, po to, aby, jak wszyscy Żydzi, przeżywać wspomnienie wydarzenia historycznego jakim była Pascha – ale to On sam chce dokonać Paschy, w czasie teraźniejszym. On chce sam  być Paschą, On siebie chce przemienić… teraz!  

Pójdźmy jeszcze o krok dalej – aby nie tylko wspominać, że Jezus w Wieczerniku ustanowił Eucharystię, nawet nie o to, aby zatrzymać się na tym, że Jezus jest Eucharystią (choć oczywiście jest!). Jezusowi chodzi o nas… On nie tylko chce przemieniać chleb w swoje Ciało – ale abyśmy sami  stawali się Eucharystią, aby Bóg był w nas a my w Bogu, aby przemiana eucharystyczna dokonywała się także w nas, którzy uczestniczymy w tej procesji czy w każdej Mszy św. Jezus chce człowieka… On chce przemieniać rodziny, wspólnoty i cały Kościół – w swoje Ciało!

Wszystko, co zrozumiałam w Boże Ciało i nie tylko, nie byłoby możliwe bez Ziemi Świętej i bez tego, że w każdym miejscu biskup Grzegorz Ryś dawał nam przynajmniej pół godziny czasu na medytację Słowa Bożego, do którego wcześniej robił wprowadzenia. Dzielę się tym nie po to, aby wspominać wydarzenia – ale aby przestrzec przed niebezpieczeństwem mówienia i myślenia o Jezusie w czasie przeszłym (np. Jezus działał cuda, powołał, przemienił się… itd.). Chrystus nie jest historią – On żyje i trzeba Go znać żyjącego, w czasie teraźniejszym! Ten kto zna Jezusa zmartwychwstałego i żywego, choćby najbardziej upadł, zawsze będzie z Nim powstawał z grobu. Cała nasza siła bierze się tylko z tego, że  znamy  Jezusa,  który  teraz żyje,  teraz naucza,  uzdrawia,  przemienia się w Ciało i Krew…  Modlę się, aby ci, którzy czytają ten tekst, dali się ogarnąć działaniu Boga, które On dokonuje w każdej chwili naszego wiecznego teraz.

Maria Owsiak