Z pamiętnika Franka: kartka dziewiąta
Z PAMIĘTNIKA FRANKA:
KARTKA DZIEWIĄTA
Jestem jeszcze trochę zmęczony długą podróżą. Wróciliśmy właśnie z Portugalii – celem naszej wyprawy była Fatima. Tyle wrażeń! Muszę opisać póki pamiętam choć trochę z tego, o czym usłyszałem i co zobaczyłem. Pojechaliśmy do Fatimy nie tylko dlatego, że tam Maryja ukazała się dzieciom.
Ojciec Święty szczególnie kochał Matkę Bożą Fatimską. To ona ocaliła papieża 13 maja 1981 roku, w swoje święto, gdy na placu Świętego Piotra w Rzymie był zamach na jego życie. Aż dwie kule ugodziły wtedy Ojca Świętego. A on się modlił do Maryi, swojej Mamy. Wszyscy zebrani też się modlili. Rok później papież pojechał do Fatimy osobiście podziękować za ocalenie życia. Najbardziej jednak zapamiętałem to, że Matka Boża ma w koronie kulę, którą został postrzelony Ojciec Święty. Najdziwniejsze, że nigdy nie trzeba było przerabiać tej korony – od zawsze tam na środku było małe wgłębienie!
Odwiedziliśmy też domy dzieci, które były świadkami cudu. Tam teraz znajdują się muzea. Mogliśmy zobaczyć, jak skromnie żyli ludzie w portugalskiej wsi. W pobliżu sanktuarium można było kupić różne pamiątki. Jednak Tosia wpadła na świetny pomysł. Postanowiliśmy, że nie będziemy kupować tym razem żadnych pamiątek, ale przywieziemy z Fatimy swoją „żywą pamiątkę”. Będziemy często modlić się o nawrócenie i pokój na świecie, zgodnie z tym, o co prosiła Matka Boża Łucję, Franciszka i Hiacyntę. O to przecież modlił się też zawsze Ojciec Święty. Na pożegnanie spojrzeliśmy jeszcze raz na piękną, jasną figurę Maryi. Umówiliśmy się, że powiemy Jej o naszym postanowieniu. Tosia modliła się w ciszy, a mi było tak trudno! Wciąż patrzyłem na koronę z nadzieją zobaczenia tej kuli… Powiedziałem tylko w końcu cichutko: Matko Boża, dziękuję Ci, że ocaliłaś życie papieżowi!
Mama opowiedziała nam w drodze powrotnej o tym, że Anioł w jednym z objawień przyniósł Najświętszy Sakrament. Kielich zawisł w powietrzu, a Anioł ukląkł i pochylił twarz do ziemi w cichej adoracji. Mamusia nauczyła nas modlitwy Anioła, teraz z Tosią zawsze ją odmawiamy w czasie adoracji...