Z pamięnika Franka: kartka siódma

drukuj jako "zeszyt": pdf doc

 



Z PAMIĘTNIKA FRANKA:

KARTKA SIÓDMA


Ale mnie bolą nogi! Minęły dwa dni odkąd byliśmy w Kalwarii Zebrzydowskiej, a ja wciąż je czuję. Tyle tam chodziliśmy! Dobrze, że chociaż był czas na odpoczynek… I na dodatek byłem w złym humorze, bo w połowie drogi deszcz zaczął padać i – mimo peleryny - cały przemokłem na tych Dróżkach! A Tośka cały czas mówiła, że marudzę.

Na szczęście tatuś spotkał tam jakiegoś znajomego kolegę ze studiów, który jest teraz zakonnikiem, takim w brązowym habicie, bernardynem. Gdy dowiedział się, że pielgrzymujemy śladami Jana Pawła II zaprosił nas na herbatę i opowiedział mnóstwo ciekawych rzeczy. Zaczął od tego, że znajdzie lekarstwo na moją skwaszoną minę. Gdy wszyscy usiedli, polecił mi, bym poszedł mu pomóc. Kiedy byliśmy sami powiedział, że piękna pogoda na Dróżkach czasem utrudnia modlitwę. Że nawet w deszczu można się modlić w ciszy - idąc, że nie trzeba nic mówić ani śpiewać, a swój trud ofiarować po prostu w jakiejś intencji… Dał mi do ręki cytrynę. Gdy przyszliśmy z uśmiechem i herbatą rodzice śmiali się, że ta cytryna to na mnie lekarstwo. Ojciec Franciszek (ucieszyłem się, że ma na imię tak jak ja) opowiedział nam historię sanktuarium i wyjaśnił, dlaczego Kalwaria zajmowała zawsze szczególne miejsce w sercu Ojca Świętego.

Gdy Karol przybył tutaj po śmierci mamy jako mały chłopiec ze swoim tatą – ten powierzył go opiece Matki Bożej Kalwaryjskiej. Potem wielokrotnie powracał tu, często samotnie wędrując po dróżkach, by się modlić. Przybywał do Kalwarii także z radością jako papież. Tu dziękował i prosił o modlitwę. Matce Bożej Kalwaryjskiej podarował też złotą papieską różę, jako wyraz wdzięczności za obecność Maryi w jego życiu. Kiedy weszliśmy po raz drugi do sanktuarium miałem już w sercu pewną intencję. I nawet bym poszedł jeszcze raz na Dróżki… I padać też przestało, ale my już wracaliśmy do domu.

Bardzo chcę tutaj jeszcze przyjechać, chyba poproszę o to tatę.