Mały człowiek - wielki nauczyciel.

 

Mały człowiek – wielki nauczyciel

«Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, ze zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom» (Mt 11,25).

Nie jest łatwo uznać, że dziecko ma rację. Zwłaszcza wtedy, gdy „jego racja” wiąże się z naszym błędem, z naszą słabością. Proste dziecięce spojrzenie sięga daleko. Gdy spoglądam wstecz na „moją historię matki” widzę przede wszystkim, jak do roli matki nie dorastałam i jak wiele od moich dzieci się nauczyłam. Myślę, że przynajmniej w takim samym stopniu byłam wychowywana, co sama wychowywałam. Dwa przykłady z wielu.

Młodsza córka bardzo pragnęła iść do Pierwszej Komunii św. wraz ze starszą siostrą. Uznaliśmy, że pięć i pół roku to trochę za mało i postanowiliśmy, ze przeżyje tę uroczystość z rówieśnikami. Ona jednak naciskała. W jednej z rozmów na ten temat postanowiłam pokazać jej, że zbyt wielu rzeczy jeszcze nie umie, nie rozumie i musi podrosnąć. Usłyszałam pytanie: A co powinnam wiedzieć? Chciałam użyć mocnego argumentu. Powiedziałam więc poważnie: córeczko, musisz na przykład rozumieć, co to jest grzech. Dziecko zamyśliło się. Wiesz mamusiu, mnie się wydaje, że grzech to jest wtedy, gdy robimy inaczej niż chce Pan Bóg. Poczułam się w tej rozmowie „rozłożona na dwie łopatki”. Do dzisiaj, gdy usiłuję ocenić, czy coś jest grzechem, pamiętam o definicji mojego dziecka.

Syn, wówczas czternastolatek, koniecznie chciał za swoje kieszonkowe kupić jakąś drobną i bzdurną rzecz. Usiłował uzyskać na to zgodę taty. Tata odmawiał, a młody uparciuch postanowił uprosić mnie, abym męża przekonała. Zmęczona sytuacją, która zmuszała mnie do pertraktowania pomiędzy – jak to określałam – dwoma uparciuchami i głupią, drobną rzeczą, o którą toczył się spór, rzuciłam w złości: Synu, przecież to jest drobiazg. Czy musisz uzgadniać to z tatą? Wydajesz swoje pieniądze. Wydasz, nie będziesz miał. Tata z reguły nie pyta cię na co wydałeś. Nastolatek popatrzył na mnie zdumiony. O, nie mamo! – odpowiedział. Dlaczego ja mam kłamać tylko dlatego, że ktoś jest uparty? Odszedł i więcej do problemu nie wrócił. A ja … otrzymałam lekcję stawania w prawdzie. Niech mowa wasza będzie: Tak, tak; nie, nie … (Mt 5,37).

Dziękuję Ci, Panie, za moje dzieci, moich najskuteczniejszych nauczycieli…

Nie jest łatwo stać wobec dzieci w prawdzie. Uczyć się od nich i równocześnie od nich mądrze i roztropnie wymagać. Tylko ten, który „zakrył te rzeczy przed mądrymi roztropnymi, a objawił je prostaczkom” może nas, rodziców, w tym poprowadzić. Przychodźmy do Niego, adorujmy Go, obecnego w Najświętszym Sakramencie, powierzajmy Mu te dziecięco – rodzicielskie lekcje, a On będzie im błogosławił. (kk)