Medytacja 10


Czwartek, 3.11. 2011

Łk 15,1-10 - Mój obraz Boga – jaki jest?

 

W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o Bogu – pokazując Jego prawdziwy wizerunek. Nie jest On jakimś staruszkiem z długą brodą, który siedzi wygodnie, gdzieś w chmurach i tylko czeka na upadek człowieka, aby go ukarać, nie jest kimś, kogo należy się bać. Jest kimś blisko mnie, co więcej we mnie, w drugim człowieku, w Słowie proklamowanym, w sakramentach, w Kościele jako wspólnocie. Czy zawsze rozpoznaję Jego oblicze?

Jezus mówi dziś w przypowieściach – opowiadaniach,  które opiera o codzienne życie sobie współczesnych ludzi. Coś im zginęło – owca, drachma i tego szukają, a znalazłszy cieszą się, ale we wspólnocie, nie tylko indywidualnie. Zastanawiam się, dlaczego Jezus opowiada dwukrotnie, właściwie o tym samym. Mężczyzna – pasterz poszukuje zaginionej owcy, a kobieta szuka drachmy. Mężczyzna szuka i kobieta szuka…

Są oni dla mnie figurą Boga, który jest ojcem, ale i matką. Bardzo pięknie ukazał to ojcostwo i macierzyństwo Boga Rembrandt na swoim obrazie Powrót syna marnotrawnego. Ręce miłosiernego ojca, obejmujące powracającego syna, są różne: jedna męska, a druga kobieca

(o czym gdzieś przeczytałam, a co można obejrzeć na reprodukcji). Również w wielu miejscach Biblii znajdują się teksty mówiące o Bogu jako Ojcu i Bogu jako Matce.

Radość zaś, która towarzyszy ludziom po znalezieniu przedmiotu zaginionego, jest, jak podają komentarze, opisową formą radości samego Boga na widok nawracającego się grzesznika. Bogu znane jest uczucie radości, cieszy się człowiekiem…

Szczególnie dotykają mnie słowa, ukazujące pasterza idącego za zaginioną owcą, „a gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu”. To jest obraz, który można zobaczyć w katakumbach, miejscu gdzie chrześcijanie pierwotnego Kościoła gromadzili się na modlitwie i gdzie też oddawali swoje życie za wiarę w Ciebie, Panie Jezu.

Mówiłeś: „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9b) oraz „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”   (J 10,30). Ty jesteś najwspanialszym Obrazem Ojca!Ty jesteś tym Pasterzem, niosącym odnalezioną owcę. Nie mówisz do niej - wracaj do stada czyli wspólnoty Kościoła, ale bierzesz ją na Swe ramiona i niesiesz, bo wiesz co czyni grzech – zadaje rany, okulawia, jest śmiercią. I ktoś, kto odłączył się od „stada” przez grzech, nie jest w stanie wrócić tam o własnych siłach.

Dzisiaj, w ten pierwszy czwartek listopada, w kontekście tej Ewangelii przychodzą mi na myśl słowa o Słudze cierpiącym, zapowiadające Twoją misję zbawiania świata, mnie.

Ukazują one też prawdziwe oblicze Boga.

„ …on się obarczył naszym cierpieniem,
on dźwigał nasze boleści,
a my uznaliśmy go za skazańca,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
Lecz on był przebity za nasze grzechy,
Zdruzgotany za nasze winy.
Spadła nań chłosta zbawienna dla nas,
a w jego ranach jest nasze uzdrowienie.
Wszyscy pobłądziliśmy jak owce,
każdy z nas się zwrócił ku własnej drodze,
a Pan obarczył go
winami nas wszystkich.
Dręczono go, lecz sam pozwolił się gnębić,
nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony,
jak owca niema wobec strzygących ją,
tak on nie otworzył ust swoich” (Iz 53,4-7)

Papież Benedykt XVI, mówiąc o nowej ewangelizacji, zauważa potrzebę prezbiterów, którzy nie tylko byliby „pasterzami pasącymi” powierzonych im ludzi ale i „rybakami łowiącymi” tych, którzy są poza Kościołem. Oby tym, poranionym przez grzech, ukazywali prawdziwe oblicze Boga, przez przepowiadanie i świadectwo własnego życia.

Panie Jezu, obecny w znaku Hostii, który pragniesz, aby wszyscy przyszli do Ciebie,  gorąco proszę o takich prezbiterów.

Amen.