Medytacja 12


Czwartek, 17.112011

Łk 19,41-44 - Płacz Boga

 

Jezus płacze nad losem Jerozolimy, płacze nad losem jej mieszkańców, nad swymi braćmi Żydami. Płacze, bo nie rozpoznali czasu swego nawiedzenia, nie potrafili rozpoznać i przyjąć  Rodaka, którego posłał im Bóg Jahwe jako zapowiadanego Mesjasza. I tak jest do dzisiaj…

Przypominają mi się słowa z Prologu św. Jana Ewangelisty: „Przyszło /Słowo = Jezus/ do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11).

Bóg cieszy się człowiekiem, ale czasem i nad nim płacze. Czy zapłacze też nade mną? Oby te łzy Boga docierały do mojego serca i obmywały je z zatwardziałości, a moje oczy czyniły zdolne do rozpoznawania Jego codziennego przychodzenia do mnie.

Jan zanotował jeszcze jeden moment, kiedy Jezus zapłakał. Było to przy grobie przyjaciela, Łazarza: wzruszył się w duchu, rozrzewnił… zapłakał… okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu (por. J 11,33.35.38). Jezus uczy mnie tym gestem postawy solidarności. Zdaje się mówić: „Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie między sobą jednomyślni!” (Rz 12,15-16a).

Powoli zbliżamy się do końca roku liturgicznego. Może budzić trwogę słowo Boże przeznaczone na ten czas. Ale Bóg woła do mnie słowami aklamacji przed Ewangelią: „nie zatwardzajcie dzisiaj serc waszych, lecz słuchajcie głosu Pańskiego”.

Słuchajcie, słuchaj…, bo słuchanie i „życie w rytmie Słowa” jest lekarstwem na wszelkie niepokoje, daje też zdolność rozumienia „znaków czasu” - „[…] rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu”  (Rz 13,11a).

Panie Jezu, odrzucony i odrzucany, prześladowany w tylu naszych braciach i siostrach również dzisiaj, ale ciągle obecny w Najświętszym Sakramencie w wielu miejscach naszego globu, przychodzę w ten czwartek do Ciebie, aby wynagrodzić nieobecność tych, których chciałbyś mieć blisko siebie… Proszę też o dar rozpoznawania „znaków czasu” i Twojego przychodzenia do mnie w codzienności. Amen.