Medytacja 18


Czwartek w oktawie Narodzenia Pańskiego, 29.12.2011 roku

Łk 2,22-35 – O starości inaczej 

Często słyszę słowa: „starość to się Bogu nie udała”. Czy to Bóg stworzył starość? Jest ona konsekwencją grzechu pierworodnego i jej istnienie pokazuje, że jestem tylko pielgrzymem    i nie tu jest moja ojczyzna. W niebie czeka na mnie wieczna młodość, radość, szczęście w Bogu.

Nie wiem czy jest rzeczą stosowną rozważać problem starości w okresie świąt Bożego Narodzenia, bo w ich centrum jest przecież Dziecko, nowonarodzony Syn Boży, ale dzisiejsza Ewangelia, postać starca Symeona kieruje moje myśli ku temu tematowi.

Do dziecka chętnie przychodzę, biorę je na ręce, tulę. Nie muszę się wysilać na uśmiech, sam się pojawia na jego widok, nawet gdy nie jest mi do śmiechu. 

Inaczej bywa z odwiedzinami u osoby starszej. Zwykle idę, bo taka jest potrzeba, nie oczekując niczego w zamian, a jedynie spełniając obowiązek. Ale nie jest to cała prawda o tej wizycie.

Kiedyś, przez długi okres czasu opiekowałam się osobą starszą i niepełnosprawną. Nieraz trudno było mi do niej iść, musiałam rezygnować z czegoś „przyjemniejszego”, szłam bo obiecałam, ale na ogół wtedy właśnie otrzymywałam więcej niż „traciłam”.

Co mówi Ewangelia o starcu Symeonie? „Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela; a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Z natchnienia więc Ducha przyszedł do świątyni”.

Symeon, pełen Ducha Świętego, rozpoznaje w tym Dziecku Mesjasza. ”[…] wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił : <Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa […]>”.

Dla niego skończył się Adwent. Mesjasz przyszedł i Symeon, trzymając Go w swych rękach z radością adoruje to Dziecko – „światło na oświecenie pogan”. Tak długo czekał na spotkanie, i On przyszedł, bo znalazł Symeona gotowym na przejście z życia do Życia.

Misja Symeona jeszcze się nie skończyła. Na koniec błogosławi również Maryję i Józefa oraz wypowiada proroctwo, którym kończy się dzisiejsza Ewangelia.

Osoba Symeon pokazuje jaka może być starość – piękna, bo skierowana ku Bogu i ludziom, dojrzała.  Ale nie on jeden. W tym samym miejscu, w świątyni jerozolimskiej, była i Anna – prorokini, wdowa, kobieta 84-letnia.

O niej pisze św. Łukasz: „Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą […], sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem”(por. Łk 2,37b-38).

Co zrobić, aby moja starość była taka? Kiedyś otrzymałam, jako pokutę, psalm 71 – prośba o szczęśliwą starość, która uświadomiła mi dojrzewanie do starości przez całe życie oraz potrzebę modlitwy o to, by była owocna.

„Zasadzeni w domu Pańskim rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga. Wydadzą owoc nawet i w starości, pełni soków i zawsze żywotni” (Ps 92, 14-15).

Panie Jezu, dziś,  na tej ostatniej czwartkowej adoracji, w roku kalendarzowym 2011, myślę o prezbiterach w podeszłym wieku, którzy już dawno zakończyli swą posługę duszpasterską.

Może budowali kościoły, w których dziś się modlimy, może dzięki ich posłudze wielu ludzi wróciło do Kościoła, wielu dzięki ich świadectwu życia poszło w ich ślady. Adorowali i trzymali Ciebie w swych dłoniach, a dziś o nich nie pamiętamy, chociaż nadal nam służą, teraz swoją słabością. Są chorzy, samotni, gdzieś w domu xx. emerytów, w jakimś zgromadzeniu zakonnym, mijani przez młodych współbraci, którym zawsze się spieszy.

Przebacz nam Panie, ten grzech zaniedbania. Jedyna nadzieja w tym, że Ty nigdy o nich nie zapomniałeś.

„Nie odtrącaj mnie w czasie starości; gdy siły ustaną, nie opuszczaj mnie!” (Ps 71,9). Amen.