Medytacja 55
13 września 2012 roku Łk 6,27-38
Kochaj nieprzyjaciela
Kiedy patrzę na współczesny świat, w którym króluje postawa „oko za oko, ząb za ząb”, mam wątpliwość czy wezwanie Jezusa, aby miłować nieprzyjaciół będzie kiedykolwiek wzięte na poważnie. A jest ono przecież najważniejszym przykazaniem, gdyż u kresu życia „sądzeni będziemy z miłości”, nie tylko do przyjaciół, ale przede wszystkim do nieprzyjaciół; to jest równocześnie przykazanie najtrudniejsze.
Miłuj, mówi Jezus, a więc czyń dobrze, pożyczaj, nie spodziewając się zwrotu, nie opieraj się złu, „zło dobrem zwyciężaj”; mów dobrze o innych, nie sądź, nie potępiaj, przebaczaj; módl się za tych, którzy są twoimi nieprzyjaciółmi; właśnie wtedy, gdy cię nienawidzą, przeklinają, oczerniają, okradają.
Te wszystkie postawy, które ukazujesz, Panie, a które świadczą o miłości do wroga, wymagają śmierci mego ‘ja”, tracenia życia dzień po dniu, na drodze, którą i Ty przeszedłeś.
Teraz chcę zwrócić swój wzrok na Ciebie, który jesteś obecny w Eucharystii, do którego dziś przychodzę, aby usłyszeć na nowo słowa, które wypowiedziałeś kiedyś: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” ( J 15,13).
Długo nie mogłam zrozumieć, dlaczego powiedziałeś „za przyjaciół swoich”. Przecież oddałeś swe życie za nas grzeszników, swoich nieprzyjaciół. Dziś już wiem… Ty nie dzielisz ludzi, jak my to czynimy, na przyjaciół i nieprzyjaciół, na takich, którzy są sympatyczni i wredni. Ty na każdego patrzysz, jak na przyjaciela; każdego kochasz tak samo.
„Nie byliśmy dobrymi. Bóg jednak ulitował się nad nami, zesłał Syna swego, który umarł nie za dobrych, ale złych, nie za sprawiedliwych, ale grzeszników. (…) Istotnie, mogłoby się zdarzyć, iż ktoś odważyłby się umrzeć za człowieka dobrego. Jednakże za grzesznika, człowieka złego i przewrotnego, któż zechciałby ponieść śmierć, jeśli nie sam tylko Chrystus, tak sprawiedliwy, iż usprawiedliwił grzeszników” św. Augustyn.
Amen.