Oto wielka tajemnica wiary ...
Uczeń nie przewyższa swojego nauczyciela, ani sługa swego pana. Wystarczy jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego (Mt 10,24-25)
Chrystus odnosił te słowa do swoich uczniów. Ja wsłuchuję się w nie w kontekście uczestniczenia w Mszy św. Nie jestem zwolenniczką Mszy świętych dla dzieci, na których pięćdziesiątka kilkulatków biega radośnie po kościele, rozproszeni rodzice wodzą wzrokiem za swoją pociechą, a ksiądz z uśmiechem próbuje z maluchami dialogować, otrzymując często bzdurne odpowiedzi popisujących się dzieciaków. Zbyt ważna jest dla mnie Eucharystia, abym chciała sobie na tego typu uczestniczenie w niej pozwolić. I jestem przekonana, że zbyt ważna jest Ona również dla dzieci, aby można było się zgodzić na ich bezmyślne zachowywanie się na niej. Kilkulatka można i trzeba umiejętnie wprowadzać w tajemnicę spotkania z Bogiem. On jest zdolny, by pojąć jej wielkość, by wchodzić, na miarę swoich kilku lat, w jej piękno i głębię. Nie zawsze mając dwa czy trzy latka, czasem trochę później, ale potrafi…
Z córkami chodziliśmy na Mszę św. (rodzinnie) „od zawsze”. Najpierw grzecznie spały w wózku, później siedząc w nim, albo na rodzicielskich rękach obserwowały, co się wokół dzieje. Już dwuletniego maluszka sadzałam sobie na kolanach i cichutko szeptałam mu do ucha krótkie informacje o tym, co dziele się na ołtarzu. Prostymi słowami, ale bez infantylizowania, bez zwrotów typu: bądź grzeczna, bo Bozia patrzy. Zawsze tak, aby maluch rozumiał, że dzieje się coś, co jest wielką tajemnicą i co dla jego rodziców jest najważniejsze. Gdy dziewczynki podrosły, zaczęły zadawać mnóstwo pytań. A ja szukałam prostych, mądrych odpowiedzi. Te pytania, to była przede wszystkim dla mnie, wielka katecheza. Wiele razy odpowiadałam: Poczekaj, muszę się zastanowić, porozmawiamy o tym wieczorem, jutro, za chwilę. I rozmawiałyśmy. Tak długo, jak dziecko tego potrzebowało. Czasem wystarczało jedno zdanie, czasem było to drążenie tematu. Kolejne: a dlaczego?... zmuszały do sięgnięcia po katechizm, czy jakąś książkę. Bo nie wolno dziecku dawać odpowiedzi „byle jakich”, wymijających, udających, że dorosły wszystko wie, albo pytanie głupie. I nie tylko Bóg i Eucharystia muszą być w tych rozmowach do końca prawdziwe, rodzic również. Wiele pytań tak naprawdę ukierunkowanych było na poznanie, kim dla mamy i taty jest Pan Bóg, jak ważna dla nich jest Msza święta. A później bystre oczka obserwowały, czy słowa są zgodne z czynami…
Inaczej było z synem. On zaczął z nami uczęszczać na Mszę św. dosyć późno, dopiero między czwartym, a piątym rokiem życia. Bo zachowywał się w kościele jak „zwierzątko wypuszczone z klatki”, a na takie zachowanie nie mógł mieć przyzwolenia. Zostawał więc w domu, a rodzice szli na Mszę św. oddzielnie. Uczestniczył natomiast w naszych rozmowach o Mszy św. w przygotowywaniu się do niej. Czasem nawet celowo padało w jego obecności jakieś zdanie o tym, jak ważne i piękne jest to, co go omija. Być może dlatego syn zadawał mniej pytań. Bardziej obserwował i gdzieś w sobie szukał odpowiedzi. Natomiast do dzisiaj, a ma już lat siedemnaście, najchętniej uczestniczy w niedzielnej Mszy św. z rodzicami. Siada obok nas w ławce, a jego sposób zaangażowania w liturgię, skupienie i modlitwa są dla mnie czasami wyrzutem sumienia i kolejną lekcją, jaką otrzymuję od własnego dziecka. Dziękuję ci, synku…
„Uczeń nie przewyższa nauczyciela, ani sługa swego Pana”. Ze względów zawodowych (pracuję od wielu lat w szkole katolickiej) często obserwuję dzieci uczestniczące w szkolnych Mszach św. Bardzo wiele z nich robi to pięknie. A ponieważ bywa, że uczestniczą one w liturgii wraz z rodzicami czy dziadkami, można zauważyć, że rozumienie Eucharystii i zaangażowanie w Nią dziewięćdziesięciu pięciu procent uczniów jest podobne, jak ich rodziców i dziadków. Zachowanie pozostałych pięciu procent mieści się w stwierdzeniu, że „dziecko też człowiek i może mieć gorszy dzień”. Pojedyncze sytuacje związane są z różnymi obiektywnymi przyczynami.
Umiejętność wprowadzania dziecka w tak wielką tajemnicę, jaką jest Eucharystia jest ogromną łaską. Trzeba o nią wytrwale i cierpliwie prosić Tego, który pozostał z nami w tabernakulum, pozwala zamknąć się w złotej monstrancji, i czeka na naszą obecność.(kk)