Wstęp
Eucharystia syntezą życia religijnego
Najpierw kilka krótkich ogólnych uwag na temat syntezy i życia religijnego.
Synteza jest to zebranie wszystkich aspektów – w naszym wypadku życia religijnego – w jedno najistotniejsze, w którym można znaleźć odpowiedź na każde zagadnienie życia religijnego. Taką syntezą jest właśnie Eucharystia – o czym poniżej przekonamy się – i dlatego jest Ona pierwszym i zasadniczym środkiem do tego, aby żyć prawdziwie religijnie. Uczy nas Ona po prostu religijności w sposób praktyczny i o ile można tak wyrazić się - jest religijnością w najczystszym wydaniu.
Życie religijne – religia – ma być praktycznym wyrazem naszej łączności z Bogiem. Istota religii polega na tym, że Bóg mówi do człowieka, objawiając Mu Swoją Wolę, a człowiek odpowiada Mu: „Tak?” – przyjmuje Wolę Bożą i wypełnia Ją. W ten sposób oddajemy Bogu to, co się Mu należy. Tą drogą Wola Boża staje się treścią naszego życia, a tym samym przemienia nas i odnawia nas w naszej jaźni, w której na skutek grzechu nastąpiło skrzywienie, odchylenie, przesunięcie się punktu ciężkości z Boga na nasze „ja”.
W tym ujęciu religijności nie ma wzmianki o żadnych praktykach, ale jest podkreślone to, co jest najistotniejsze: życie Wolą Bożą, które zakłada jakąś wielką jedność z Bogiem oraz pełne (całkowite i powszechne co do zakresu działania i co do czasu) obcowanie z Bogiem - po prostu stałą modlitwę według słów Chrystusa: "A ja wam powiadam, że zawsze trzeba się modlić”. Praktyki wszelkie będą spełniały tylko drugorzędną rolę – o tyle będą miały znaczenie, o ile będą pomagały nam jednoczyć się z Wolą Bożą.
Jeśli więc idzie o syntezę życia religijnego, to musi ona zawierać w sobie praktyczne zebranie w całość tego, co Bóg mówi do nas – czego chce od nas – i tego, co człowiek odpowiada Mu. Te dwa pierwiastki, działanie dwu stron, mają w syntezie życia religijnego stać się czymś jednym, tworzyć jedno. I to „jedno” będzie dopiero najdoskonalszą syntezą życia religijnego. Oczywiście, że głównym czynnikiem, decydującym o tej jedności, będzie Bóg, a nie człowiek.
Bóg więc dyktuje człowiekowi, a człowiek odpowiadając: „Tak?” (czynnie, a nie tylko aktami jakiegoś przytakiwania, itp., jakby strony współ szukającej z Bogiem wyjścia z trudności życiowych i oczekującej na znalezienie najlepszego rozwiązania), przyjmuje Wolę Bożą, czyli jednoczy się z Nią w swym konkretnym życiu, a tym samym nawiązuje z Bogiem prawdziwie życiowy kontakt. Po prostu staje się prawdziwie religijny zawsze i wszędzie, czyli zawsze modli się, tzn. obcuje z Bogiem, u Którego znajduje najwyższą i jedyną normę swego życia. I to jest jedyna droga powrotu naszego do Boga, od Którego wyszliśmy i od Którego jesteśmy zależni w całej rozciągłości naszego istnienia i istoty.
Zależność tę narusza człowiek aktami egoistycznej – samo ubóstwiającej się swojej woli. Tym samym przestaje być religijnym, czyniąc z religijności (bo pozory religijności usiłuje jeszcze zachować) karykaturę, polegającą na usiłowaniu stworzenia jakiejś syntezy życia, w której podzieliłby swoje życie na życie „Boże” i „moje” – wyrazem takiego nastawienia są powiedzenia w rodzaju: „przecież Bóg nie wymaga aż tego ode mnie”. Samo założenie jakiegoś takiego kompromisu między Bogiem a człowiekiem jest już nie do przyjęcia, bo kryje ono w sobie usiłowanie ściągnięcia Boga do stanu równości ze stworzeniem, albo też podniesienia Woli stworzenia rozumnego do godności i znaczenia Woli Bożej. A to jest oczywiście sprzeczne z pojęciem Boga – z istotą Bóstwa, Bytu Absolutnego, od którego pochodzi wszelki byt jako przypadkowy. Zdrowy zaś rozsądek i logika nie pozwala kierować się w życiu zasadami sprzecznymi, ani też na sprzecznościach budować jedność życia, wznosić gmach trwałego szczęścia, wytyczać celowość życia.
Synteza przeto życia religijnego winna zawierać w sobie zbawczą Wolę Bożą w stosunku do człowieka i ludzką odpowiedź na Nią, wyrażającą się w czynie zgodnym z Wolą Bożą. Przejdźmy po krótce te dwa czynniki.
a. Zbawcza Wola Boża odnośnie człowieka takim, jaki jest po upadku Adamowym, streszcza się do tego, o czym mówi Pismo św.: „Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale aby się nawrócił, a żył”. W tym celu: „Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego wydał zań... aby wszelki, kto wen uwierzy, był zbawiony”. Tenże Syn Boży z Woli Ojca ma być Jedynym i Powszechnym Pośrednikiem między Bogiem a ludzkością całą i każdym człowiekiem z osobna (por.: „Nikt nie może przyjść do Ojca, jeno przez Syna”).
W tej zbawczej Woli Bożej, bardzo wyraźnie i zdecydowanie uwydatnia się Sprawiedliwość (Bóg wydaje za grzeszną ludzkość Swego Jednorodzonego Syna, Którego posyła na świat jako okup za wielu), oraz Miłość (Bóg czyni to z miłości do człowieka, a równocześnie sprawia, że Wcielony Syn Boży – Chrystus staje się Jedynym Pośrednikiem i drogą do Ojca). Te dwie cechy zbawczej Woli Bożej jednoczą się tworząc wspaniałą całość, którą można określić jako Wielkie Niepojęte dzieło Miłosierdzia Bożego względem ludzkości.
b. Odpowiedź ludzka na tę zbawczą Wolę Bożą zawiera się w życiu Jezusa Chrystusa. Syn Boży, posłuszny Woli Ojca, zstępuje na ziemię i przybrawszy postać ludzką – stawszy się człowiekiem z Niewiasty urodzonym i podobnym do nas we wszystkim oprócz grzechu, oświadczył Ojcu: „Ojcze! Nie chciałeś ofiar ani obiat, aleś mi ciało stworzył; oto idę, abym pełnił Wolę Twoją". Wypełnił On całe Swoje życie Wolą Bożą, którą nazywa Swoim pokarmem (por.: "Moim pokarmem jest pełnić Wolę Tego, Który mnie posłał”). Posłuszny przeto tej Woli Ojca wydaje Siebie na okup za wielu. I w tym dziele odkupienia nas i zadośćuczynienia Bożej Sprawiedliwości nie spoczął dopóty, dopóki nie wypowiedział się na Krzyżu: „Wykonało się!”. To była Jego odpowiedź na Bożą Sprawiedliwość.
A wszystko to uczynił dlatego, bo ukochał ludzi jako Swoich przyjaciół, których przyszedł ratować. W ten właśnie sposób daje najdobitniejszy dowód miłości Swej do nas: „Nie ma większej miłości nad tę, aby kto duszę swoją dał za przyjaciół swoich”. I to jest odpowiedź Chrystusa na Miłość Bożą względem człowieka.
W sumie całe życie Chrystusa, przepojone na wskroś czynieniem Sprawiedliwości i Miłości, stało się jednym Wielkim, Niepojętym Miłosierdziem Bożym względem nas – a więc stworzyło prawdziwą jedność między człowiekiem a Bogiem i dzięki temu stało się jednym nieprzerwanym Aktem Uwielbienia Boga, stawiając stworzenie w należytym mu miejscu, jeśli idzie o jego stosunek do Boga.
To dzieło Miłosierdzia Bożego jest wieczne. Z Woli Bożej bowiem Chrystus stał się Jedynym, Powszechnym Pośrednikiem i Drogą do Ojca i jako taki stworzył nową nadprzyrodzoną rzeczywistość: Kościół, czyli Swoje Mistyczne Ciało („Jam jest szczep winny, a wyście latorośle; kto we mnie trwa, ten wiele owocu przyniesie; bo beze mnie nic uczynić nie możecie”). W tym Mistycznym Ciele Chrystus jest Głową, a wszyscy, zjednoczeni z Nim w poddaniu się Woli Ojca i w uwielbieniu Go, stanowią Jego członki.
I oto dzięki tej nowej nadprzyrodzonej rzeczywistości dzieło Miłosierdzia Bożego dokonuje się bez przerwy i dokonywać się będzie aż do skończenia świata, kiedy to w Chrystusie, z Chrystusem i przez Chrystusa wszystko zostanie odnowione. To dzieło Miłosierdzia Bożego dokonuje się zaś dzięki temu, że Chrystus-Głowa przekazał członkom Swego Mistycznego Ciała Swój najdoskonalszy czyn: Swoją miłosną Ofiarę Krzyża na przebłaganie i uwielbienie Boga. Nie tylko przekazał, ale spełnia też ten czyn w Kościele ze Swoimi mistycznymi członkami podczas Ofiary Mszy św. – Więcej jeszcze: nie tylko spełnia go wspólnie z nami – jako członkami Swego Mistycznego Ciała – ale równocześnie przebywa wśród nas, jako stale trwające Miłosierdzie Boże względem nas, pod postaciami Eucharystycznymi, pod którymi to postaciami mamy Go stale między sobą jako nieustającą odpowiedź na zbawczą Wolę Bożą – na Sprawiedliwość i Miłość Bożą.
Te postacie Eucharystyczne – Siebie, wypowiadającego stale Swoje: „Niech się stanie Wola Twoja, ale nie moja, Ojcze!” – uczynił naszym codziennym pokarmem, chcąc w ten sposób trwać w nas w Swej postawie wiernego spełniania Woli Bożej; chcąc stale pomagać nam odpowiadać Woli Bożej i jednoczyć się z Nią w naszym konkretnym życiu i tak odnawiać nas oraz napełniać nas Żywotem Wiecznym – Bogiem („Jam jest Chleb Żywota, który zstąpił z nieba”; „Ciało moje prawdziwie jest pokarmem”; „Kto spożywa Ciało moje, ma Żywot Wieczny”).
Tak więc w Eucharystii mamy faktycznie wszystko, czego potrzeba nam do prawdziwej religijności – mamy syntezę życia religijnego, tzn. zjednoczenie woli ludzkiej z Wolą Bożą. W Eucharystii faktycznie spotykamy się z Bogiem i z Jego Wolą, mającą być pokarmem naszym na każdą chwilę naszego życia, którą to życie winno – i dzięki Eucharystii dobrze pojętej może być na wskroś religijne.
Wydaje się przeto ze wszech miar koniecznym, aby ta wewnętrzna treść Eucharystii stawała się coraz bardziej przeżywaną treścią przez wiernych komunikujących i oddających cześć Chrystusowi Utajonemu po naszych kościołach. Trzeba dołożyć wszelkich starań tak ze strony kapłanów (w ich trosce duszpasterskiej o dobro powierzonych ich pieczy dusz), jako też i wiernych (w ich dążeniu do zjednoczenia się z Wolą Bożą i do prawdziwej religijności), aby wszyscy ujrzeli w Eucharystii pierwszorzędny środek do życia religijnego, który ma nas wewnętrznie odmieniać i czynić nas faktycznie jedno z Chrystusem w nas żyjącym (por.: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”). Nieraz bowiem wygląda na to, że Eucharystia stała się dla wielu przede wszystkim przedmiotem kultu, ograniczającego się do zewnętrznych aktów czci i hołdu, albo też bardzo swoiście pojęta, jakoby Osoba-Instytucja dobroczynna, mająca przede wszystkim zaspakajać nasze osobiste potrzeby, itd.
To ostatnie zdanie nie ma bynajmniej zamiaru podważać znaczenia i doniosłości zewnętrznego kultu Eucharystycznego, tak silnie podkreślanego w praktyce kościelnej i znajdującego swój bardzo zdecydowany wyraz w liturgii. Idzie w naszym wypadku przede wszystkim o to, aby zwrócić uwagę na zobowiązanie, jakie powinno pociągać za sobą oddawanie czci i hołdu Eucharystii, a tym bardziej pożywanie Jej w Uczcie Eucharystycznej. Ten bowiem aspekt kultu Eucharystycznego i jego wpływ na życie religijne zdaje się za mało jest podkreślany i często – nawet podświadomie – cofa się na plan drugi u wielu wierzących i komunikujących. A przecież koniecznie wydaje się, że dopiero wtedy, kiedy uwzględnimy ten czynnik zobowiązania (wynikający ze zjednoczenia się z Chrystusem Eucharystycznym), życie Eucharystyczne będzie w stanie realnie wpłynąć na nasze postępowanie, zjednoczyć nas z Wolą Bożą, a tym samym zbliżyć nas do Miłosierdzia Bożego i uczynić nas Jego przedmiotem i rzecznikami; wtedy dopiero zewnętrzny kult Eucharystyczny stanie się wyrazem głębokiego wewnętrznego przeżycia religijnego oraz wdzięczności, a tym samym dopomoże do tym lepszego – intensywniejszego korzystania z istotnych dobrodziejstw Eucharystii. Krótko mówiąc, zdaje się, że dopiero i tylko wtedy odpowiemy Woli Bożej: „Tak!”, spełniając z Chrystusem, w Chrystusie i przez Chrystusa najdoskonalszy czyn każdym swym słowem, myślą i dziełem, a mianowicie czyn miłosnej ofiary z siebie na przebłaganie i uwielbienie Ojca w niebie, przyczyniając się do tego, aby „instaurare omnia in Christo”.