Eucharystia - Chlebem Miłości

 

Eucharystia chlebem miłości
Część 1

 

„Jam jest Chleb Żywota”  ( J.6.35)

Jezu! Wszedłem do świątyni i ukląkłem – tak samo, jak czyniłem to już tyle razy. Ten ruch stał się dla mnie tak normalnym i niemal automatycznym już ruchem, że nie budzi we mnie ani wątpliwości, ani żadnych refleksji co do jego celowości. Dzisiaj jednak chcę zdać sobie sprawę z niego. Dlaczego tak postąpiłem?

Przede mną na pozór nic nie mówiące Tabernakulum. Takie samo, jakich widziałem już dziesiątki – może nawet skromniejsze od tych wspaniałych w gotyckich świątyniach. A jednak ukląkłem przed nim. Dlaczego? – W nim bowiem jesteś Ty, Pan mój i Bóg mój, nie tylko zamknięty, ale jeszcze ukryty, utajony pod postacią Chleba.

W tej chwili przypominają mi się Twoje słowa: „Jam jest Chleb Żywota!” - Słowa te nagle dochodzą do mnie tak wyraźnie, jakby wydobywały się z tego Tabernakulum w formie jakiegoś wyzwania rzuconego mnie, stając się dla mnie źródłem nowego, dogłębnego doznania. Oto budzą one we mnie żywą świadomość, że Ty, Chryste, jesteś moim Chlebem. Jakże radykalnie wpływa to na mój stosunek do Ciebie!

Dotąd przychodziłem tutaj zwykle obarczony różnymi wyobrażeniami – obrazami Ciebie w Najświętszym Sakramencie. Raz widziałem Cię w Tabernakulum jako Więźnia Miłości; przychodziłem wtedy do Ciebie z jakimś ciekawym uczuciem trwania przy Tobie, aby w ten sposób okazać Ci swoją miłość. – Innym znowu razem widziałem Ciebie jako Przyjaciela, wzywającego: ”Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę!” Przypadałem więc do Ciebie utrudzony życiem i upadający pod krzyżem codziennego trudu, chcąc przy Tobie odpocząć – ochłonąć. – Te i tym podobne obrazy Ciebie w Tabernakulum przesuwały się przed moją wyobraźnią zależnie od mojego aktualnego usposobienia i nastroju, warunków i okoliczności. I zawsze znajdowałem coś dla siebie.

Dzisiaj natomiast żywo uświadamiam sobie słowa, którymi Sam określiłeś się, zapowiadając ustanowienie Eucharystii, czyli swoje utajenie się pod postaciami Chleba: „Jam jest Chleb Żywota!” -  Prawda, że ta nazwa nie zawiera w sobie nic, co by wskazywało na wielkość i wspaniałość Twojej Boskiej Istoty. Nazwa ta jest tak skromna, nikła, że aż zadziwiająco usuwająca wszelki dystans między Tobą – Bogiem, a człowiekiem, spieszącym do Ciebie ze swoim zmęczeniem, aby moc się wzmocnić. Ale za to nazwa ta w swej skromności wskazuje mi Twoją rolę w moim życiu – mówi mi o karmieniu mnie i posilaniu. I dlatego chyba najistotniej odtwarza Twoją rolę, w stosunku do mnie, cel Twojej obecności w Eucharystii – w ogóle Twoją tajemnicę Boga – Człowieka, jaką jest Miłość!

Twoja to Miłość sprawiła, że Ty, Bóg prawdziwy, zjednoczyłeś się najistotniej z człowieczeństwem dla naszego zbawienia; Twoja Miłość sprawiła, że Ty, Bóstwo nieogarnione, utaiłeś się pod postaciami chleba dla stałego jednoczenia się z nami; Twoja Miłość sprawiła, że Ty, mój Zbawiciel, najprawdopodobniej jednoczysz się ze mną w Komunii św., posługując się właśnie postaciami Chleba, aby tą drogą przemienić, przebóstwić i uczynić drugim sobą w moich konkretnych warunkach życiowych.

Czy jednak dobrze uświadamiam sobie, Kogo to przejmuję w Komunii św.? – Oczywiście, że Boga i Człowieka zarazem, a więc Ciebie tego samego Który żyłeś przez trzydzieści lat pod mianem Syna Cieśli. Ten prosty zawód Twojego Opiekuna tak ściśle był związany z Tobą, że dla otoczenia i świata byłeś tylko Tym, Synem Cieśli i niczym więcej – byłeś tylko tym, Który wykonywał zawód Swojego Żywiciela, z tego zawodu żyłeś i tym zawodem służyłeś. Ten prosty zawód tak przylgnął do Ciebie, że nawet Ci, którzy dostrzegali w Tobie pod pozorami zwykłego rzemieślnika przejawy niezwykłej świętości, nie mogli ani na chwilę zapomnieć o tym, że jesteś Synem Cieśli. Z tym zawodem i z jego cechami tak ściśle zrosła się Twoja osobowość dla współczesnych Tobie, że nie byli w stanie pojąć tego, skąd posiadałeś i głosiłeś naukę Bożą; skąd miałeś moc czynienia cudów. Nieraz twierdzimy, że ludzie ci byli zaślepieni; że to ich zła wola nie pozwalała im uznać w Tobie Wcielone Słowo Boże.

Czy przypadkiem zbyt pochopnie nie uogólniamy swoich zarzutów pod ich adresem? Przecież Ty, Chryste, przyszedłeś na świat po to, aby pełnić Wolę Ojca. Czyli i Twój skromny zawód jest ściśle związany z Wolą Bożą. Ty zaś, dla Którego pokarmem było pełnić Wolę Ojca, nie tylko przyjąłeś ten zawód, ale nawet ukochałeś go i to tak dalece, że w księgach Twojego rodowodu pozostanie na zawsze, że byłeś Synem Cieśli. Ten skromny tytuł upodobałeś sobie. Wykonując zaś swój zawód, ukochałeś człowieka utrudzonego i zmęczonego, pozostającego pod rozkazami innych, zawsze słuchającego innych i od którego wymaga się tego, aby nawet odgadywał myśli bliźnich. Tak bardzo ukochałeś takiego człowieka, że stałeś się podobnym mu we wszystkim oprócz grzechu.

Chryste Panie! Teraz widzę Cię niejako przykutego do owego zawodu będącego zarazem wyrazem i miłości do człowieka zawodu i miłosnej usłużności człowiekowi. I oto Ty, Syn Cieśli, utajony pod postaciami Chleba, dajesz mi się na codzienny pokarm jako Chleb Żywota!

Panie Jezu Chryste! Jakżeż wielka to nauka dla mnie! Umiłowaniem Swojego zawodu uświęciłeś go; uświęciłeś stosunki między sobą – Rzemieślnikiem a ludźmi – Twoimi klientami, dając mi przykład jak należy służyć człowiekowi i uszlachetniać go przez wykonywanie swego zawodu. W ten sposób Swój zawód – aczkolwiek w ówczesnym społeczeństwie pogardzany – uczyniłeś szlachetnym i wzniosłym posłannictwem.

A ja zwykle uciekałem się do Ciebie po to, aby odetchnąć po pracy zawodowej i zapomnieć o niej, bo – jak nieraz twierdziłem – ona krępuje mnie, ogłupia – i jest tylko smutną koniecznością życiową. U Twoich więc stóp szukałem oderwania się od trosk codziennych, związanych z pracą zawodową, aby móc poszybować w sferę uczuciowego obcowania z Tobą. Tym samym odrywałem się od ludzi, których Ty kochasz, a którym będąc na ziemi, służyłeś i których odnawiałeś Swoim zawodem. – Nic przeto dziwnego, że Ty każesz mi zejść na ziemię i kroczyć po niej, pozostawiając wiernym służebnej miłości w swoim zawodzie. Jakikolwiek bowiem byłby mój zawód, to zawsze stworzyła go potrzeba ludzka.- Każesz mi tak właśnie żyć wtedy, kiedy dajesz mi Siebie na codzienny Pokarm duchowy. Wtedy to chcesz, abym z Tobą – Synem Cieśli – uświęcał swój zawód; aby wykonywanie przeze mnie (ale w Twoim duchu) pracy zawodowej, było wyrazem mojej czynnej miłości bliźniego; aby po prostu mój zawód połączył mnie z Tobą odkupieńczo pracującym, a przez Ciebie z ludźmi, którym mam służyć swoim zawodowym posługiwaniem. Pod postaciami przeto Eucharystycznymi stajesz się dla mnie prawdziwie Chlebem Żywota, bo Chlebem Miłości!

Od dzisiaj tedy, przyjmując Ciebie w Komunii św., pragnę łączyć się – oddawać się Tobie – Synowi Cieśli, abyś począł rządzić mną i uświęcać mój zawód; abyś nauczył mnie żyć Wolą Bożą w moich konkretnych warunkach życiowych. Chryste! Z Tobą to wszystko jest tak bardzo realne i konkretne. Będąc bowiem prawdziwie Chlebem Żywota, uczysz mnie żyć i pracować; będąc zarazem Chlebem Miłości, uczysz mnie – miłować Boga i bliźnich zwykłym zawodowym posługiwaniem. – A ja – niestety – tak często zapominałem o tym, a nawet broniłem przed tym. Szukałem bowiem wzniosłych, wielkich i dalekich bo umieszczonych w sferze marzeń, czynów miłosiernych, twierdząc zarazem, że nie mam okazji do czynienia dobrze. Wskutek tego trwałem tak długo w nierealnych mrzonkach o dobrych uczynkach, przeoczając liczne do nich okazje, związane właśnie z wykonywaniem mojego zawodu.

W tej chwili wyrywasz mnie z tego wszystkiego, Chryste, stając przede mną w tej prostej, ale jakżeż bliskiej mi postaci Syna Cieśli i wzywając mnie do Siebie słowami: „Pójdź do mnie, który pracujesz i obciążony jesteś, a ja cię ochłodzę!”

Panie Jezu! Oświecony tym iście rewelacyjnym dla mnie, oraz wyzwalającym mnie z niepokoju szukania Ciebie poznaniem, przypadam do Ciebie i oddaję się Tobie - Synowi Cieśli, wyznając Ci z głębokim przekonaniem: „Panie! Do kogoż pójdę? Wszak Ty jeden posiadasz słowa Żywota Wiecznego!”, bo jesteś Chlebem prawdziwej Miłości!