Eucharystia - Chlebem Miłości
Eucharystia chlebem miłości
Część 3
„Żyje we mnie Chrystus!” /Gal.2.20./
Jezu Kochany! Słowa te nieraz przepełniają moje serce, przeszywając mój umysł, wyrywają się z moich ust. Raz są one wyrazem moich gorących pragnień, pożądań i doznań; kiedy indziej znowu zdaję się być stwierdzeniem mojej żywej świadomości, że po Komunii św. faktycznie jesteś we mnie obecny ze Swoim Bóstwem i Człowieczeństwem. Raz wskazują mi, do jakiej to jedności z Tobą mam dążyć; innym zaś razem są nabrzmiałe wdzięcznością względem Ciebie za Twoje przyjście do mnie i zamieszkanie we mnie. Raz są one jakoby wezwaniem, słaniającym mnie do oddania Tobie wszystkich sił mojej duszy i ciała; innym razem każą mi trwać w głębokiej wdzięczności, zobowiązującej mnie do wierności Tobie zawsze i wszędzie. Ale zawsze przebija się w nich jedna i ta sama nuta: Ty, żyjesz we mnie, uświęcasz, przebóstwiasz i czynisz Bożym moje zwykłe, proste i pełne prozaicznych czynności życie: odmieniasz mój styl życia i pracy: czynisz mój stan i zawód świętym; krótko mówiąc, kształtujesz we mnie Boży obraz świętości na co dzień tam, gdzie postawiła mnie Wola Ojca, a więc w moim zawodzie i w moim środowisku rodzinnym, zawodowym i społecznym. To wszystko czynisz Ty, a nie ja! Nie dokonujesz tego jednak wbrew mojej woli, ale przy mojej współpracy z Tobą, polegającej na całkowitym poddaniu się Tobie!
Chryste! Ty dobrze wiesz o tym, z jakim olbrzymim trudem zdobywam się na to; z jakim to oporem spotyka się Twoje działanie we mnie i na mnie, a przeze mnie na moje otoczenie; jak to po prostu przeszkadzam Tobie i stale wtrącam swoje przysłowiowe „trzy grosze” do Twoich zbawczych planów względem mnie i mojego otoczenia. I chociaż stale przyznaję się do tego, stwierdzając, że moje „ja” nie jest zdolne do niczego dobrego, a tym mniej do uporządkowania i uświęcenia życia mojego i moich najbliższych, to jednak bez przerwy wracam do swoich błędów i dlatego to – z powodu mojego uporu względem Ciebie – tak mały jest u mnie postęp w ukształtowaniu mojego wnętrza na Twoje podobieństwo i w uświęceniu mojego życia.
Ale Ty dobrze mnie znasz! Doskonale wiesz, że jestem tylko zwykłym człowiekiem, obciążonym fatalnym następstwem grzechu pierworodnego – pychą i związanym nią nieposłuszeństwem; że jako taki wykonuję bardzo skromny mój zawód – taki sam, jaki wykonują miliony moich bliźnich. Równocześnie wiesz, że ten zawód – zgodnie z Bożym nakazem pracy – mam uczynić świętym.
Chryste! Znając to wszystko, dobrze wiesz, że przerasta to moje naturalne siły, zdolności i możliwości. Ty wiesz, jak czuję się bardzo bezradny i bezsilny wobec tego zadania. Bo czymże dysponuje? Jakim to rozporządzam materiałem do tej pracy? – Oto z jednej strony słaba i skażona natura ludzka, a z drugiej strony iskra zaledwie dobrej woli. Mimo bowiem wszystkich trudności pragnę wykonać to zadanie. Jezu Chryste! Ty najlepiej wiesz /bo znasz mnie „ na wylot”/, jak bardzo przeciętny i kruchy jest ten mój materiał; jak żmudna i ciężka jest praca z nim i i w nim. Ty wiesz, że z tego materiału nic nie jestem w stanie zrobić, jeśli pozostawisz mnie samego. Chociażbym codziennie nawet rozpoczynał swoją prace od początku swoją pracę swoimi jedynie siłami, to u kresu życia będę miał tylko jedno poznanie; całe życie strawiłem na pracy, której wyników nie widzę – Chryste! Ratuj mnie przeto!
I ty nie pozostajesz głuchym na moje wołanie. A to, co robisz przechodzi wszelkie ludzkie pojęcie. Oto nabywasz mnie za cenę Swojej Krwi i „napełniasz” mnie Sobą, tak iż mogę powiedzieć: Żyje we mnie Chrystus! – To już nie jakaś tam – choćby nawet i największa – pomoc, udzielana mi przez Ciebie. To już Ty Sam przychodzisz do mnie, aby ze mną i we mnie dokonać dzieła uświęcenia mojego życia. – A jak to wygląda ta Twoja praca? Jak z kolei ma wyglądać moja współpraca z Tobą?
Oto stajesz przede mną Ty - Syn Cieśli, aby przykładem Swojej ciężkiej pracy wspierać mnie w tej swoistej ciesielce, z której ma wyjść obraz Bożej świętości w moim życiu rodzinnym, zawodowym, społecznym. – Ongiś pot zraszał Twoje oblicze przy rzemieślniczym warsztacie pracy. Teraz ja mam napocić się prze obróbce mego ludzkiego materiału. Abym wytrwał w tej pracy, wspierasz mnie wysłużoną przez Ciebie na Kalwarii Łaską uświęcającą i uczynkową; obsypujesz mnie darami Ducha Świętego – Ducha Pocieszyciela i Ożywiciela. Ale na tym nie kończysz. Oto w Eucharystii Sam dajesz mi się i jednoczysz się najściślej ze mną, aby pokierować tym iście ciesielskim zadaniem przemiany mojego życia w jego istotnej treści; aby z tej wspólnej już ciesielki /bo w Swej nieskończonej dobroci dopuszczasz mnie do niej/ wyszło wspaniale dzieło najczystszej Miłości. Ty po prostu przejmujesz kierownictwo mojego życia, a mnie wzywasz do współdziałania ze Sobą. Aby zaś było mi łatwiej w tej – jakże swoistej i jedynej w swym rodzaju – współpracy z Tobą, zasilasz mnie Sobą Samym pod postacią Chleba, żądając ode mnie w zamian tylko posłuszeństwa! Dopiero z chwilą, kiedy przyjmuję Ciebie i całkowicie poddam się Tobie, poczynasz faktycznie żyć we mnie Swoim Boskim życiem Miłości – żyć na co dzień, w domu, w pracy, na ulicy, w miejscach rozrywek, w smutkach i radościach, we śnie i na jawie, sprawiając, że czy jem czy piję, czy zapisuję na pozór bezdusznymi cyframi arkusze papieru, czy też pracuję twórczo, czy wysilam swój umysł, czy też siły fizyczne, czy wreszcie wykonuję jakąkolwiek czynność, to czynię wszystko na chwałę Bożą oraz na wieczny pożytek swój i swoich bliźnich. Wszystko bowiem wtedy tedy jest już pełne Miłości, bo jest pełne Ciebie!
Chryste Panie! Im więcej przeto pracuję, a raczej im bardziej dążę do tego, aby praca moja była ciesielką Miłości, przemieniającą bezkształtną bryłę mojego egoizmu w arcydziele Miłości, tym więcej potrzebuję Ciebie – potrzebuję Miłości!; tym intensywniej winienem posilać się Tobą oraz ożywić się i ogrzewać Twoją Miłością! Im mniej mam czasu z powodu swoich obowiązkowych zajęć, tym więcej i tym gorliwiej muszę jednoczyć się z Tobą; tym bardziej świadomie muszę karmić się Tobą – Synem Cieśli i Chlebem Miłości!
Panie Jezu Chryste! Cóż to za olśniewiające poznanie! Dotąd „głowiłem się” nad sposobami rozbudzenia w sobie miłości i używałem do tego przeróżnych środków. A oto Ty – Syn Cieśli i Chleb Miłości- wskazujesz mi nagle tak prostą i zwykłą drogę do tego: zwykła praca i codzienna Komunia św.! Tak! Ta zwykła praca codzienna, którą nieraz uważałem za zło konieczne i smutną konieczność życiową; to częste, równie codzienne posilanie się Chlebem Miłości – Twoim Ciałem i Krwią, które dajesz na okup za wielu, aby wszyscy w obfitości mieli Życie!
Jakie to proste! Oto codzienne uczestnictwo w Twojej Uczcie oraz zwykła i równie codzienna praca twórcza wspaniała jedność z Tobą na każdą moją, nieraz znojną chwilę powszedniego dnia; stają się jakby nieustającą Komunią obejmującą i trawiącą ogniem Twojej Miłości ofiarnej wszystkie moje prace i sprawy dnia całego. – A więc moja praca i Ty w Uczcie Eucharystycznej – a więc mój znojny wysiłek w pracy i Twoja nieskończona Miłość uobecniona w Eucharystii muszą w moim życiu stać się czymś jednym! Nie wolno mi dzielić ich, ani odłączyć od siebie, jeśli nie chcę narazić się na daremny (bo pozbawiony prawdziwej Miłości) trud pracy długiego czy krótkiego mojego życia ziemskiego!
Chryste! To już nie jest żadna niedostępna dla skołatanego umysłu ludzkiego filozofa! To już jest prosta życiowa prawda, której żywym wykładem jesteś Ty, a ja – poddany Tobie żyjącemu we mnie po to, aby oddać chwałę Ojcu i zbawić ludzi przez miłosny wysiłek duszy i ciała w pracy – mam być najsilniejszym głośnikiem dla mego otoczenia, głoszącym, że Ty jesteś Drogą, Prawdą i Życiem!
Jezu! Oto w pokorze i skrusze padam przed Tobą i wyznaję Ci to, co teraz czuję i do czego rwę się każdym nerwem i każdą władzą duszy: „Mów. Panie, do mnie, bo sługa Twój słucha! Rządź mną według Swej Woli, bylebyś tylko nauczył mnie pracowitej Miłości! Jezu, Synu Cieśli! Oddaję się Tobie, a Ty wyciosaj ze mnie żywy pomnik Twojej znojnej i nigdy nieustającej ofiarnej Miłości! Weź mnie za przedmiot Swej Boskiej ciesielki i pocznij żyć we mnie na co dzień, abyś również i we mnie i w moim otoczeniu odnawiał oblicze ziemi według odwiecznych zbawczych planów Ojca, Który jest Miłością! Panie Jezu Chryste! Oto Twój jestem cały!