Wszystko, co uczyniliście...

 

Nauczycielu dobry,

bardzo chciałam dzisiaj, w tym pierwszym powakacyjnym dniu, przyjść do Ciebie, uklęknąć w ciszy Twojej obecności w białej hostii, powierzyć Ci to wszystko, co się wydarzyło i to co się w tym roku wydarzy. Lubię ten pierwszy, powakacyjny dzień. Rozgardiasz pokoju nauczycielskiego, zapach parzonej kawy, rozmowy, które trochę przypominają spotkania po latach starych dobrych znajomych. Nawet długa lista tematów i spraw poruszanych na pierwszej radzie pedagogicznej ma w sobie jakąś iskierkę optymizmu, jakiś odcień nadziei.

Ale jest też w tym pierwszym – ale którym to już w moim życiu? – powakacyjnym dniu pracy jakaś nuta smutku. Znowu usiedliśmy przy tych samych stolikach, podzieleni… Stare antypatie i niechęci jakby jeszcze bardziej „wrosły” w te nasze nauczycielskie relacje. A tak wiele miejsca w naszych wychowawczych programach zajmują tematy dotyczące wzajemnych relacji naszych uczniów…

W pokoju nauczycielskim pojawiły się „nowi”, dwójka nauczycieli młodych, bezpośrednio po studiach. Usiedli cichutko w kącie. Chyba kiepsko czuli się w tym gronie „starych wyjadaczy”, z których niewielu w ogóle ich zauważyło. Czy mamy prawo dziwić się, jeśli podobnie – w stosunku do „nowych” - zachowują się nasi uczniowie?

Myślę o nich, mój Mistrzu. O dzieciakach, które jutro usiądą w ławkach, pełne nadziei, z radością w oczkach. Przynoszę Ci ich. Szczególnie tych nowych, których zacznę od jutra uczyć po raz pierwszy. Pomóż mi, aby każde z nich znalazło miejsce w moim sercu. Przede wszystkim ci trudni. Przecież są trudni, bo tego miejsca w sercu dorosłych szczególnie potrzebują.

"Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, …" (Mt 25,40)